Bałtyk Gdynia przegrał z Jarotą Jarocin 0:1 (0:0). Gola dla gości strzelił Jakub Czapliński w pięćdziesiątej minucie meczu. To trzecia porażka z rzędu tego zespołu. Gospodarze, jak sami twierdzą, liczyli na wygraną, ale nic z tego. Bałtyk, nie pierwszy raz, zagrał po prostu za słabo.
Pierwszy kwadrans był bardzo obiecujący dla miejscowych. W 8. minucie po składnej akcji przed szansą stanął Tomasz Bejuk. Jego strzał obronił bramkarz, ale pojawiła się jeszcze okazja na poprawkę. Bejuk wyłożył piłkę Piotrowi Ruszkulowi i ten miał tylko trafić obok dwóch stojących na linii bramkowej obrońców... Nie trafił. To były jedyne dwa celne uderzenia w pierwszej połowie. Przez kolejnych kilka minut Bałtyk konstruował niezłe akcje, ale brakowało wykończenia.

Po pierwszym kwadrancie do głosu doszli goście, którzy od czasu do czasu potrafili wymienić kilka podań na połowie miejscowych. Jedyne, ale za to konkretne, zagrożenie jakie stworzyli to strzał głową po rzucie rożnym, który zatrzymał się na poprzeczce.

Poza tymi opisanymi sytuacjami nic ciekawego się nie działo. Dopiero w końcówce pierwszej połowy kibice Bałtyku doczekali się kolejnego zrywu swoich. Po rzucie rożnym gości wyszli z obiecującą kontrą. Zakończył ją Mateusz Kuzimski strzałem głową obok bramki. Po chwili ten sam zawodnik próbował szczęścia strzelając z dystansu, ale brakowało jakości.

W piątej minucie drugiej połowy, nieoczekiwanie, gospodarze stracili bramkę. We własnym polu karnym miejscowi mieli przewagę sześciu na trzech. Bezpośrednio po dośrodkowaniu Jaroty piłka wylądowała jednak w siatce. Szok i konsternacja zarówno na boisku jak i trybunach. Trudno tu mówić o strzale, ale do statystyk trzeba tak to zaliczyć. Zatem był to pierwszy celny strzał na bramkę gospodarzy i od razu gol.

Stało się jasne, że Jarota cofnie defensywę, a Bałtyk będzie głowić się, jakim sposobem doprowadzić do remisu. W 62. minucie gospodarze byli najbliżej upragnionego gola. Po rzucie wolnym Arkadiusz Proena trafił w poprzeczkę. Zaraz potem Dominik Klecha tak uderzył z dystansu, że bramkarz ratował się broniąc nogami. W drugiej połowie miejscowi przeprowadzili jednak tylko dwie akcje, gdzie po wymianie podań rysowała się dla nich jakaś nadzieja...

Cały czas Bałtyk grał nerwowo, przez co błędy się kumulowały. Było jeszcze wystarczająco czasu, by poszukać gry dołem, by rozruszać jarocińską defensywę i poszukać dziury, ale brakowało spokoju. Za szybko piłkarze z Gdyni wbijali piłkę w pole karne. Nie wróżyło to ostatecznego sukcesu. W ostatnich minutach jeszcze dwie żółte kartki otrzymał Filip Sosnowski i końcówkę miejscowi grali w osłabieniu.

Bałtyk przegrał trzeci mecz z rzędu. Czy po wygranej w Chwaszczynie zgubiła ten zespół zbytnia pewność siebie? Gdyby Ruszkul trafił na początku, to być może drużyna Jaroty by śmielej zaatakowała, odkryła się i Bałtykowi by się łatwiej grało... Ale to tylko gdybanie fanów Bałtyku.

Ostatni raz trzy porażki z rzędu w Gdyni miały miejsce cztery lata temu w pierwszym sezonie po spadku. W dużej mierze jest to 'zasługa' słabej gry w ofensywie tej ekipy.

ďż˝rďż˝dďż˝o: baltyk.gdynia.pl/własne