Bez niespodzianki
Do Szczecina wraz z grupą blisko stu najzagorzalszych fanów przyjechał lider trzeciej ligi. Dla znacznie niżej w tym sezonie notowanej Pogoni z góry zapowiadał się ciężki pojedynek. Goście przyjechali po pewne 3 punkty i żaden ewentualny remis z pewnością ich nie urządzał. Składy wiekowo obu drużyn dzieliła przepaść. W ekipie Pogoni wszyscy zawodnicy o statusie młodzieżowca, podczas gdy w Gwardii w jednym czasie na boisku przebywało jedynie trzech minimalnie wymaganych regulaminem.
0-1
tPoczątek spotkania zdawał się potwierdzać kto w tym meczu jest zdecydowanym faworytem. Szybko zdobyta bramka już w 5min dała oczekiwany spokój gościom. Po dośrodkowaniu z prawej strony Szuberta najwyżej wyskoczył Brzeziański. Nie przeszkodził mu Paczuk, który, w momencie kiedy zbierał się do interwencji, mógł już tylko śledzić piłkę wzrokiem jak nieuchronnie kieruje się do siatki. Przewaga Od tej chwili goście dość niespodziewanie przeszli do momentami głębokiej defensywy, pozwalając Portowcom na w miarę swobodne operowanie piłką. Z tej dominacji, bo tak to trzeba określić, urodziło się kilka podbramkowych sytuacji zmuszających obrońców do wysiłku na rzecz utrzymania wyniku. Dowodem na zdecydowaną przewagę gospodarzy w I połowie niech będzie stosunek rzutów rożnych na ich korzyść aż 5-1. Napór zaczął się jednak od rzutu wolnego. W 10 min Stefaniuk lewą nogą posłał piłkę dochodzącą do bramki, na którą zdecydowanie nabiegał Paczuk. Niestety, uderzenie było na tyle silne, lub Paczuk na tyle późno wystartował, że nie zdołał jej sięgnąć zanim ta nie wyszła na aut bramkowy. Obiecujące sytuacje stwarzane z gry otwartej rodziły się bądź po długich piłkach posyłanych od obrońców, jak np. od Stefaniaka do Kitano w 24min, bądź dwójkowej „klepce” jak pomiędzy Bochniakiem i Kitano, czy wreszcie po udanych kombinacjach na skrzydle pomiędzy Stefaniakiem i Maćkowskim. Wszystkie te akcje kończyły się skutecznymi i niekiedy bardzo zdecydowanymi wyjściami bramkarza lub owocnymi interwencjami obrońców, w szczególności Stańczyka, który rozegrał bardzo dobre zawody. Podstawowy stoper Gwardzistów w 13min na tyle zapamiętale interweniował, że bliski był wyręczenia napastników Pogoni. W 15min nie pozwolił się zaskoczyć dokładnym, prostopadłym podaniem Maćkowskiego w pole karne do Kitano, którego umiejętnie przyblokował umożliwiając Hartlebowi wyjście z bramki i skuteczną interwencję. Kitano Dwie najgroźniejsze sytuacje w tej części meczu miały miejsce w 28 i 33min. Najpierw nominalny skrzydłowy Maćkowski po zejściu do środka zagrywał do Bochniaka, który, zaskoczony chyba akuratnością podania zamiast zdecydowanie uderzać właściwie … podał do bramkarza. 5 minut później najlepszy na boisku Kitano, po zagraniu od Bochniaka groźnie strzela po długim rogu bramki Hartleba, minimalnie chybiając. Trzeba podkreślić, że przy dobrej grze Portowców, fajnych, szybkich próbach gry kombinacyjnej, to Kitano był tym zawodnikiem, którego wszędzie było pełno. Schodził do środka, cofał się rozegrania do skrzydeł stwarzając opcję podań bądź to Maćkowskiemu, bądź Bochniakowi. Trochę szkoda, że zwolnionych przestrzeni w polu karnym nie wypełniał Starzycki, mając wszelkie walory z racji pozycji na której grał by nie bać się szarż w pole karne rywala. Technika Kitano i umiejętność operowania piłką nawet na zagęszczonej przestrzeni pozwalała mu swobodnie mijać przeciwników, tak jak w 35min i Wojciechowskiego, i Donderę, by zatrzymać się dopiero na swoim rodaku Shimmurze. Fizyczność Gra Pogoni w I części meczu mogła się podobać. Przejęli kontrolę nad meczem, zdominowali posiadanie i tylko mogła zastanawiać zbytnia łatwość w oddaniu inicjatywy przez Gwardię, przy tak nikłym wyniku i było nie było przez drużynę lidera. Koszalinianie postawili w tym meczu na skuteczność. Grali zupełnie inny gatunek piłki w porównaniu do Pogoni. Bardziej był to futbol bezpośredni, oparty na małej liczbie podań w rozegraniu i jak najszybszym wykańczaniu akcji, najczęściej przez dośrodkowanie lub nawet wykorzystując daleki wrzut z autu. Zwracała uwagę dominująca fizyczność wielu graczy w stosunku do niemal filigranowych chłopców w Pogoni. Doświadczenie zapewne też robiło swoje, co ma znaczenie szczególnie przy grze obronnej, a średnia różnica wieku obu jedenastek to blisko 6 lat! Dobrą techniką użytkową nie da się skompensować dominacji fizycznej doświadczonego przeciwnika. Że doświadczenia, ale i umiejętności w szykach obronnych Pogoni brakowało niech świadczy 38min, gdy po doskonałym dośrodkowaniu z lewej strony Maciąga piłkę głową idealnie pod poprzeczkę uderzał kompletnie niepilnowany Szubert. Ku wielkiej uldze, ale i bierności obu stoperów, Henger wykorzystując swą wrodzoną skoczność przeniósł piłkę końcami palców na rzut rożny. Gwoli ścisłości wspomnieć należy o zamieszaniu w 44min po rzucie rożnym dla gospodarzy, po którym Jopek mógł choć częściowo zmazać swoje winy, gdyby zamiast do bramki z najbliższej odległości nie trafił w nogi wychodzącego z bramki Hartleba. Były przesłanki ku temu, by drugą połowę widzieć w optymistycznych kolorach. Niestety o ile ofensywa, po spełnieniu warunku wykorzystywania stwarzanych okazji, zdawała egzamin, to w grze defensywnej zauważalna była ślamazarność w zestawie z brakiem koncentracji, bo nie chcę twierdzić, że umiejętności. Zmiany Zanim o II połowie to słowo o zmianach. Widać, że zbyt asekuracyjna gra gości nie spodobała się trenerowi Żakiecie. W przerwie dokonał aż dwóch zmian, chociaż okiem postronnego kibica nie było przesłanek ku temu. W I połowie Gwardia ustawiona w 4-3-3, z wysoko ustawionymi na skrzydłach Grelą i Szubertem i wąsko w środku z Shimmurą, jako tym najgłębiej operującym pomocnikiem i nieco wyżej Ziętarskim i Sidorem. W przerwie boisko opuścili właśnie Sidor i Grela, a ustawienie zaczęło bardziej przypominać 4-1-4-1 z jedynym cofniętym pomocnikiem Shimmurą. Trener Sikora w przerwie zaordynował tylko jedną korektę. W miejsce niewidocznego Starzyckiego (jeden strzał w niebo w 44min) wszedł Kowalczyk włączony w tym sezonie do szerokiego składu również pierwszej drużyny Pogoni. Zmiana jeden do jednego, pozycja za pozycję więc kształt drużyny pozostał niezmieniony: 4-2-3-1 tym łatwiejszy do zaobserwowania, że zawodnikom na poszczególnych pozycjach odpowiadała klasyczna numeracja koszulek. Od wejścia Zakrzewskiego w 69min Pogoń przeszła na bardziej ofensywne ustawienie tylko z jednym defensywnym pomocnikiem Boruckim i w dalszym ciągu aktywnymi na flankach bocznymi obrońcami Stefaniakiem i Paczukiem, z których szczególnie ten drugi chętnie podłączał się w akcje zaczepne. Remis O ile przez całe spotkanie gwardyjska linia obrony spisywała się bez zarzutu to w 53min okazało się, że nie stanowi ona monolitu. Ani Wojciechowski, ani Dondera, a we wcześniejszej fazie akcji również Shimmura nie zagęścili odpowiednio strefy 20 metra własnej bramki i Maćkowski miał zdecydowanie zbyt dużo miejsca by nie przymierzyć dokładnie wykorzystując prezent obrońców. Zupełnie podobnie jak Kitano dogrywający do niego po krótkim podciągnięciu akcji z głębi pola. Oto cały Kitano, wszędobylski, cofający się, rozgrywający piłkę dla kolegów wchodzących ze skrzydeł, jak Maćkowski teraz, czy później Jaroch. Gwardia po przejściu na 4-1-4-1 uaktywniła swoich graczy ofensywnych zdopingowanych dodatkowo szybko straconą bramką wyrównującą. Największe zagrożenie goście stwarzali po stałych fragmentach gry. Po dośrodkowaniach z rzutów wolnych wykonywanych zależnie od strony przez Maciąga lub Donderę, po wrzutach z autu bezpośrednio w pole karne, jak np. w 59min gdzie piłkę po wrzucie głową minimalnie nad poprzeczką przeniósł wprowadzony Ginter. Ale również po akcjach indywidualnych Pogoni groziło niebezpieczeństwo. Jak w 57min, kiedy po podaniu od Ziętarskiego już w polu karnym Brzeziański łatwo minął Obsta wywalczając rzut rożny. Brzeziański Na efekty intensywniejszej gry do przodu gości nie trzeba było długo czekać. Zaledwie po 8 minutach od straconej bramki, wykorzystując leżących (dosłownie!) stoperów drużyny szczecińskiej z najbliższej odległości piłkę w bramce umieścił Ginter. Szerzej patrząc cała ta sytuacja jak i następne były konsekwencją znacznie śmielszego poczynania sobie w ofensywie graczy drugiej linii: Ziętarskiego i Gintera. Nie można powiedzieć, że wysunięty Brzeziański czuł się osamotniony na szpicy, wsparcie z drugiej linii miał niezwykle silne. Do tego skrzydła, szczególnie prawa flanka z wprowadzonym Januszkiewiczem potrafiła narobić sporo wiatru szybką wymianą piłki na linii Januszkiewicz - Ginter - Brzeziański. Zastanawiające jest, że ten ostatni, rosły, silny napastnik, nie zrobił kariery w Błękitnych Stargard dwa lata temu. 1-3 Do tego doszły stałe fragmenty gry, niezwykle silna, przy nie najlepiej usposobionych obrońcach Pogoni, pozycja w repertuarze zagrań ofensywnych przyjezdnych. Kolejne 6 minut po bramce na 1-2 i wynik podwyższył Ziętarski wyskakując najwyżej po dośrodkowaniu z wolnego Dondery. Najwyżej? właściwie to nie miał się z kim mierzyć, gdyż Obst z Jopkiem zapamiętale udeptywali murawę. Minusy Od tego momentu mecz był rozstrzygnięty. I nie zmienia obrazu całości szybko zdobyta bramka na 2-3. Pierwsze skrzypce w 70 min zagrał ponownie Maćkowski, mimo asysty Wojciechowskiego zdołał z 10-tego metra skierować piłkę w długi róg bramki Hartleba. To było wszystko na co stać było portowców. Nie wniósł spodziewanego ożywienia Kowalczyk, nie dochodził do podań Zakrzewski. Kitano opadał z sił, a zmieniający Bochniaka Jaroch nie wyróżnił się niczym na tle poprzednika. Brakowało strzałów z daleka, może tą drogą o bramkę byłoby łatwiej, lecz cóż jeśli dysponuje się zawodnikami o uderzeniu jak Borucki, czy wcześniej w I połowie Starzycki, to może faktycznie lepiej nie próbować. Wydaje się, że drużyna w I połowie zagrała lepiej, że zmiany po przerwie nie wniosły oczekiwanej wartości dodanej. Owszem, to w drugiej części udało się strzelić dwie ładne bramki, lecz bez udziału żadnego z zawodników wprowadzonych. To w I połowie drużyna lepiej operowała piłką i wystarczyło, tak jak to się stało w drugiej części, zacząć wykorzystywać stwarzane sytuacje. No ale w pierwszej połowie nie miała okazji wykazać się obrona, a w drugiej już i owszem, co z kolei wpłynęło na niską ocenę drużyny za drugie 45 minut. Finisz Fizyczność Gwardii przyniosło im zwycięstwo. I co ciekawe, własnym obrońcom jak należy interweniować pokazał Borucki, w ostatniej chwili ofiarnym, fizycznym wślizgiem wyłuskując piłkę Brzeziańskiemu w polu karnym i zapobiegając ewidentnej stracie bramki. O ile Paczuk potrafił pokazać się całkiem udanie w ofensywie na prawej flance to działania obronne całego bloku ze stoperami na czele pozostawało wiele do życzenia. Na pocieszenie i w uzupełnieniu należy dopowiedzieć, że przewaga Pogoni w rzutach rożnych z I połowy została dowieziona do końcowego gwizdka. I choć nie była już tak imponująca, to jednak ostateczne 5-2 może robić wrażenie. Pogoń II Szczecin - Gwardia Koszalin 2-3 (0-1) 0-1 5’ Brzeziański (głową) 1-1 53’ Maćkowski 1-2 61’ Ginter 1-3 67’ Ziętarski (głową) 2-3 70’ Maćkowski Pogoń II: Henger - Paczuk, Obst, Jopek, Stefaniak - Borucki, Wawrzynowicz (69’ Zakrzewski) - Bochniak (67’ Jaroch), Starzycki (46’ Kowalczyk), Maćkowski - Kitano Gwardia: Hartleb - Dondera, Wojciechowski, Stańczyk, Maciąg (52’ Majtyka) - Shimmura, Sidor (46’ Ginter), Ziętarski - Szubert (79’ Przyborowski), Brzeziański, Grela (46’ Januszkiewicz) ż.k.: Kowalczyk, Paczuk, Jopek (Pogoń II); Januszkiewicz, Dondera, Ziętarski (Gwardia)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|