Wynik 3:1 brałbym w ciemno
W minioną sobotę kamieński Gryf sprawił chyba jedną z większych niespodzianek 20. kolejki czwartej ligi. Niebiesko-biało-czerwoni pokonali 3:1 faworyzowaną Polski Cukier Kluczevię Stargard. Po meczu poprosiliśmy o kilka słów komentarza na temat tego spotkania szkoleniowca gospodarzy Zdzisława Piątkowskiego.
- Bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu jeżeli chodzi o cechy wolicjonalne. Zespół ma różne problemy, ale pokazał charakter na boisku. Dzięki temu mogliśmy wyrównać nieco mniejsze mniejsze umiejętności do drużyny, która jest bardzo wysoko w tabeli. Daliśmy z siebie naprawdę dużo i dzięki temu zdobyliśmy zasłużone trzy punkty - powiedział trener.
W pierwszej połowie starcia sytuacji bramkowych było niedużo. Obydwa zespoły badały się wzajemnie i przede wszystkim zabezpieczały swoje tyły. Nieco więcej z gry miał Gryf za co został nagrodzony w 33. minucie spotkania. Miejscowi po golu Kacpra Wittbrodta objęli prowadzenie i od tego momentu to goście przejęli inicjatywę. Jednak dopiero po przerwie osiągnęli oni zdecydowaną przewagę. Był to zamierzony wybieg gospodarzy.
- Wiedzieliśmy z kim gramy, próbowaliśmy delikatnie się cofnąć, żebyśmy mogli z głębi pola wyprowadzać ataki. Daliśmy im grać, bo mamy problemy z obroną. Staramy się wpuszczać zawodników przeciwnika na własną połowę i wyprowadzać groźne kontrataki. Pracujemy nad tym na treningach i myślę, że efekty są widoczne. Cieszy mnie to, że to co robimy przekłada się na wydarzenia na boisku. Niewiele brakowało, że gospodarze zakończyli to spotkanie bez straty gola. Dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry Grzegorz Magnuski pokonał Ireneusza Benedyczaka. Były szkoleniowiec Vinety Wolin czy też drużyny kobiecej AZS AWF Wrocław aż tak nie żałował tego: - Szkoda tej sytuacji, ale jeśli przed meczem ktoś by mi powiedział mi, że wygramy 3:1 to taki wynik brałbym w ciemno. Nie ważne jest zwycięstwo jedną czy dwoma bramkami, ważne są trzy oczka, zwłaszcza w naszej sytuacji gdy mamy mało tych punktów i każdy jest na wagę złota. Przed meczem w naszej zapowiedzi określiliśmy Gryfa jako drużynę nieobliczalną, która walcząc o utrzymanie przegrywa 0:4 z sąsiadem w ligowej tabeli a potem na wyjeździe pokonuje czwarty zespół ligi. Według szkoleniowca gospodarzy to raczej tylko kwestia pecha w starciu z Raselem Dygowo, prawdziwe oblicze Gryfiarzy zobaczyliśmy w pojedynku z Jeziorakiem i w minioną sobotę (25.03). - Wynik pierwszego meczu nie odzwierciedla sytuacji, które były na boisku. Przed straconą bramką mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje. Myślę, że gdybyśmy jedną z nich wykorzystali to wszystko mogło się inaczej ułożyć. Później niestety wkradła się w nasze szeregi pewna nerwowość. Drugą bramkę straciliśmy po paru błędach z naszej strony. Czerwona kartka spowodowała, że musieliśmy grać w dziesiątkę, dodatkowo ta bramka nieco podcięła nam skrzydła. Próbowaliśmy szybko nadrobić straty ale nie udało się. Proszę zauważyć, że Rasel na wiosnę przekonywająco wygrał wszystkie swoje spotkania (dop. własny trzy w lidze, jedno w pucharze). To nie jest przypadek. Troszeczkę za odważnie zagraliśmy, nie ustrzegliśmy się też błędów. Musieliśmy też oszczędzać kilku zawodników, którzy dopiero co wrócili po kontuzji. Dzięki temu w spotkaniu przeciwko Kluczevi byli oni w 100% gotowi do gry a my zmierzamy w dobrym kierunku.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pszczolek |
|