Olimp w "gazie"
Mecz z Błoniami dla Olimpu był szczególny, gdyż jedenastkę z Barwic w Złocieńcu poprowadził trener Janusz Ziętkiewicz, który ma za sobą kilka miesięcy pracy z Olimpem, pamiętnych i z tego powodu, że wówczas frekwencja na treningach była niemalże wzorcowa.
Olimp zaś prowadzi Ryszard Gniffke, który wówczas był kapitanem złocienieckiego zespołu i filarem jego obrony. Większych wylewności między obu panami nie zauważono, co oznaczało, że bój będzie "na noże". I był - w ramach dżentelmeńskich przepisów oczywiście. Od pierwszych chwil Olimp zaprezentował wielkie skupienie, grę całymi formacjami, zdecydowane zdobywanie pola. Nie udawało się misternie konstruowanych akcji kończyć choćby tylko zagrożeniem bramki gości. Błonie za to teren zdobywały błyskawicznie, atakując nawet i czwórką zawodników, co zaskakiwało nielicznych kibiców, a do tego kończąc pomysłowe szarże kapitalnymi wręcz strzałami w górne narożniki bramki Liszki, bramkarza Olimpu. Michał Liszko przynajmniej trzykrotnie wybronił strzały, które - bez zbędnej przesady - może jeszcze któryś z bramkarzy broni, ale nie zdarza się to mu często. A przynajmniej nie trzy razy w ciągu jednej połowy. Gdyby nie Liszko, Błonie pierwszą połowę wygrałyby dwa, a nawet trzy do zera. A tak mieliśmy wyjątkowo szczęśliwy remis. W grze ofensywnej złocienianie pokazali już pewną organizację, coraz pewniej czują się Kowalski i Woroniecki. Z gry niemal zupełnie został tym razem wyłączony Roszewski, od którego postawy tak wiele zależało w meczu z Żakami. Do przerwy było bez ramek. W drugiej połowie z wielką determinacją zagrał Woroniecki, który, gdy zorientował się, że koronkowe akcje Olimpu, to jak na Błonie Ziętkiewicza - za mało, pokusił się o solowe zagranie i po położeniu dwóch graczy z Barwic, tak uderzył, że bramkarz mógł tylko piłkę wyjmować z siatki. Podobnie było przy drugiej z jego bramek, przy której bramkarz nerwowo zareagował na zwykły strzał i roztrzęsionymi dłońmi sam wbił sobie piłkę do własnej bramki. Woroniecki strzelał z kilku metrów. Przy wyniku 2:0 Olimp miał jeszcze kilka okazji do zdobycia bramki, ale ważniejsze było to, jak konstruuje akcje. Wszedł Paweł Teodorczuk pokazując takie takie dryblingi, że dłonie same składały się do oklasków. Robert Ciesiński, w tej chwili absolutnie podstawowy gracz biało - zielonych, dosłownie ciesząc się grą, na luziku współpracował z Tomkiem Duszą i Pawłem Teodorczukiem. Wykonali dwie, trzy akcje - wyjątkowo atrakcyjne dla widzów. Nie da się jednak nie napisać na koniec, że gdyby nie upór i determinacja Woronieckiego, w Złocienieckim Lasku mogło być nawet bardzo smutno. Grzegorz zaś dopiero zwolna nabiera prawdziwego piłkarskiego rytmu. Janusz Ziętkiewicz schodząc do szatni nie krył, że widowisko z udziałem jego piłkarzy mogło się podobać, tylko, że jak ma się przeciwko sobie kogoś takiego, jak Liszko, to jak w końcu strzelać bramki?!. A do tego ten zawzięty Woroniecki....Zmusił bramkarza do samobója. relacjďż˝ dodaďż˝: Sykus |
|