Piątoligowy Olimp Złocieniec troszeczkę zbyt pewny siebie wybierał się na mecz inaugurujący rozgrywki piątej ligi do Mirosławca. Tam czekał na niego Mirstal, który wiosną ograł złocienian na ich boisku i to aż trzy do jednego.
Znana na europejskich trasach firma turystyczna ALGA użyczyła autobusu klasy takiej, że i ekipa ekstraklasy by nie pogardziła. Na nic to się nie zdało, na Mirstalu wrażenia nie zrobiło. Olimp został ograny niemiłosiernie wręcz, a na dodatek kompletnie na własne życzenie.
Ze starej paczki kibiców z piłkarzami zabrało się pięć osób, innych kilku dojechało prywatnymi samochodami. Z piłkarzy, którzy winni być w tym meczu na boisku, na trybunach zasiadł Tomek Dusza, który jednak, kroi się taka szansa, już niebawem wspomoże biało-zielonych. A w tym meczu nie tylko, że Olimpowi brakowało dobrego napadu, ale nawet jakby w ogóle drużyna zagrała bez jakiegokolwiek napastnika. Drugi z olimpowców na trybunach to Piotr Olechowski, a w jego przypadku ewentualność powrotu do drużyny nie rysuje się prawie wcale. Piotr to też...wyborny napastnik.

DRUŻYNA NA ŁAWCE REZERWOWYCH.
Z trybun zejdźmy na ławkę rezerwowych. Ogarnie nas osłupienie. Siedzi sobie na niej Michał Liszko - bramkarz. Mariusz Wojciechowski - etatowy rozgrywający. Kamil Hamerski - pomocnik potrafiący pracować za trzech. Paweł Rzepecki, etatowy obrońca. Z nimi jeszcze w rezerwie Paweł Kowalski i Rafał Serkowski.
Kto w takim razie grał? Rozpocznijmy od tych, którzy w pierwszej jedenastce byli, niestety, najsłabsi. Bez wątpienia Daniel Bałdyga w roli defensywnego pomocnika, to także prezes klubu. Prawy pomocnik, Jarosław Kaszuba, gość zajmujący w Klubie stanowisko trenera drużyny. Nie wiadomo do dziś z jakiego powodu.

4X SAM NA SAM.
W pierwszych dwudziestu minutach złocienianie czterokrotnie wychodzili sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Ani razu piłka nie zatrzymała się w siatce. Pierwszy spartolił pewną bramkę Jarosław Kaszuba, trener, ale trudno akurat za to go winić, każdemu może się zdarzyć. Chwalić należy złocienian za to , że potrafili tego rodzaju sytuacje stwarzać.

OSTATNI W TABELI DOBRZY NA OLIMP.
Mirstal wygląda na drużynę, która jakby pierwszy raz spotkała się w takim składzie. Kopał piłkę od przypadku do przypadku, z czego skrzętnie korzystał Olimp. Kiedy wydawało się, że Olimp mecz wygra, tyle, że po sporym wysiłku, kontra gospodarzy, w której piłka została dograna na prawą stronę przy pasywnej postawie Daniela Bałdygi, i nasz Tuszyński w bramce nie miał nic do powiedzenia. Przegrywaliśmy 0:1 zamiast wygrywać cztery do zero. Po przerwie błąd sędziego bocznego sprawił, że Mirstal miał już drugiego gola na koncie. Na boisku nie było już na szczęście ani prezesa, ani trenera. Przedtem, Grzegorz Woroniecki w głos udzielił trenerowi takiej reprymendy, że ten nie miał żadnych podstaw, by wpychać się jeszcze na boisko.

BYŁY CHWILE PIŁKI PIĘKNEJ.
Olimp przy stanie 0:2 wziął się do ciężkiej harówy. Pięknie to wyglądało z boku. Niespełna dwie minuty po stracie bramki ze spalonego, P. Teodorczuk tak przycisnął parę obrońców w ich polu bramkowym, że wymusił na nich bramkę samobójczą. Wydawało się, że kolejne bramki są tylko kwestią czasu. Znakomicie w obronie grał młodziutki Kaczmarek. Z prawej strony ze spokojem kierował zespołem Przywarta. Dzielnie mu towarzyszył ambitny brat Jarosław. Tym razem mniej wyrazisty był Mateusz Jańdziszak w pomocy, w drugiej połowie grający na lewej obronie.
Daniel Bałdyga, prezes, w porównaniu z jesienią, tym razem już bez silnego dogrania do napastników w polu karnym, także bez podstawowych cech motorycznych (szybkość, zwinność, piłkarska zmyślność). Jest nad czym popracować.
Obecność na boisku Jarosława Kaszuby była nieporozumieniem. Szkoda słów.
Kilka minut po bramce Olimp zaliczył trafienie w zewnętrzną część słupka. Robert Ciesiński obejrzał czerwoną kartkę za niepotrzebne komentarze. Także chyba niegrzeczne.

Przegraliśmy mecz, który był spotkaniem rzeczywiście nawet z góry wygranym. Taki był nastrój niektórych piłkarzy, trenera i prezesostwa. Jednak że ze strony kierownictwa zespołu zostało popełnionych tyle frajerskich błędów, że mecz został przegrany.
Z boku widać, że drużyna kompletnie nie wie, co ma robić na boisku. W takiej sytuacji sama z siebie realizuję grę podwórkową, na kilku metrach kwadratowych, ja do ciebie, ty do mnie itp. W zespole jest Krzysztof Leoniewski, jest Mariusz Wojciechowski, jest Grzegorz Woroniecki - mając taką trójkę pomocników i nie ustawiać ich do normalnej gry w piłkę nożną, a do tego wychodzić samemu na boisko, gdy jako trener nie ma się pojęcia o piłce , to można takich numerów dokonywać tylko w Złocieńcu. Tylko w Olimpie, z którego wokół wszyscy się śmieją. W Złocieńcu atmosfera dla pseudo profesjonalistów jest znakomita i poza Olimpem. W tym przypadku idzie jeszcze o zwykły honor Klubu, który do obrony jest bardzo trudny w okazywanych tu warunkach.
A najważniejsze chyba to, że jest w tym zespole chłopak, który już na pierwszy rzut oka stanowi materiał na solidnego piłkarza. I on w tych warunkach zmarnieje na nic. Jak wielu innych przed nim. No, bo jak inaczej. Jak najszybciej trzeba mu pomóc się z tego wydostać!!!

�r�d�o: Tygodnik Pojezierza Drawskiego