Sprawiedliwy remis w Resku
W pierwszy dzień wiosny, na Stadionie Miejskim w Resku odbył się zaległy mecz szczecińskiej ligi okręgowej, pomiędzy miejscową Mewą, a rezerwami 'Dumy Pomorza' - Pogoni Szczecin. Gospodarze przystąpili do spotkania bez kilku podstawowych zawodników. Ze względu na urazy trener Kucharski nie zdecydował się na wstawienie do wyjściowej jedenastki Darka Kęsego, Krzysztofa Waldona oraz Szymona Deutera. Za kartki pauzować musiał Kuba Konczewski, natomiast z powodów osobistych w kadrze nie znaleźli się Wojciech Cichy i Marcin Mielcarek. Mimo tego drużyna z Reska pokazała się z bardzo dobrej strony i uzyskała korzystny wynik.
Już w pierwszej minucie mogło być 1:0. Rajd prawą stroną boiska przeprowadził Radosław Cytowicz. Dośrodkował on na wbiegającego Łukasza Grygla, któremu niestety z pięciu metrów nie udało się umieścić piłki w siatce. Kolejne minuty to nieznaczna przewaga drużyny Pogoni. Raz po raz próbowali oni zaskoczyć dobrze spisującego się jednak Grzegorza Buczmę. Najgroźniejsze akcje Pogoniarze przeprowadzili w trzecim kwadransie spotkania. W tym czasie dwukrotnie trafiali oni piłką w poprzeczkę, a także kilka razy zmusili bramkarza do 'wyciągnięcia się'. Piłkarze Mewy ograniczali się raczej do gry z kontry, co dwa razy mogło przynieść oczekiwane skutki. Najpierw Adrian Sochaj wyszedł na czystą pozycję, niestety skiksował i strzelił bardzo niecelnie. Pod koniec pierwszej połowy znów swoich sił próbował Grygiel, jednak jego soczysty strzał z 17m pewnie chwycił goalkeeper gości. W drugiej części spotkania Mewa śmielej zaczęła atakować bramkę gości. Około 65 minuty spotkania kibice z Reska pierwszy raz cieszyli się z bramki. Długie podanie z własnej połowy do Cytowicza wykonał Mirek Pietrowski. Ten nie zastanawiając się mocno dośrodkował piłkę wzdłuż piątego metra bramki, gdzie czekał już na nią Grygiel, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Po tej bramce Pogoń rzuciła się do odrabiania strat. Raz po raz przedostawali się pod pole karne Mewy, gdzie jednak nie do przejścia okazali się defensywni gracze z Reska kierowani w dniu dzisiejszym przez Marcina Pawłowskiego. W kilku sytuacjach jednak Mewa mogła mówić o dużym szczęściu. Około 75 minuty po strzale z 25 metrów piłka trafiła w poprzeczkę bramki Buczmy i wyszła poza boisko. Chwilę później napastnik Pogoni pomylił się i jego strzał z 7 metrów poleciał minimalnie obok lewego słupka bramki. W 80 minucie widowiska sprawdziło się jednak powiedzenie 'Niewykorzystane sytuacje się mszczą'. Do dośrodkowania z prawej flanki doszedł Cytowicz. Mimo asysty dwóch obrońców, a także interwencji bramkarz zdołał on plecami! umieścić piłkę w bramce. Licznie zgromadzenie dziś kibice oszaleli ze szczęścia. Euforia trwała jednak krótko, ponieważ sędzia boczny pokazał dość kontrowersyjną pozycję spaloną. Szkoda, bo według większości - bramka została zdobyta w przepisowy sposób. W 84 minucie spotkania niespodziewanie doszło do wyrównania wyniku. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła na prawą stronę boiska, do nie pilnowanego pomocnika gości. Ten w sobie tylko wiadomy sposób (nie był to ani strzał, ani dośrodkowanie) umieścił piłkę 'za koszulą' nie najlepiej ustawionego w tej sytuacji Buczmy. W ostatniej minucie pojedynku Pogoń miała jeszcze jedną szansę na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść - na szczęście skuteczność w dniu dzisiejszym nie była jej mocną stroną. Z przebiegu całego spotkania, wynik można uznać za sprawiedliwy. Obie drużyny miały po kilka dogodnych sytuacji. Z drugiej strony szkoda jednak tych sześciu minut dzielących Mewę od zwycięstwa. Miejmy jednak nadzieję, że trzy punkty uda się zdobyć już za tydzień - w bardzo ciężkim meczu z Pomorzaninem Nowogard. Gospodarze tego pojedynku będą chcieli się zrewanżować, za ubiegłoroczną porażkę 1:0. Wszystkich kibiców serdecznie zapraszamy do obejrzenia pojedynku w Nowogardzie. lksmewaresko.pl relacjďż˝ dodaďż˝: Tichan |
|