Zremisowały - ale mogły wygrać
Piłkarki Olimpii Szczecin udowodniły, że w przyszłym sezonie włączą się do walki o ekstraligę. W sobotnie przedpołudnie zremisowały 1:1 z wiceliderem Rolnikiem Głogówek, a przy odrobinie szczęścia mogły wygrać.
Spotkanie rozpoczęło się z 10-minutowym opóźnieniem: zawodniczki z województwa opolskiego przyjechały na stadion 20 minut przed rozpoczęciem meczu. Przez pierwsze 15 minut nic nie wskazywało na to, że Olimpia będzie w stanie nawiązać wyrównaną walkę z Rolnikiem. Głogówczanki nie schodziły z połowy szczecinianek, ale i nie potrafiły poważnie zagrozić bramce Beaty Watychowicz. Defensywa Olimpii z Anną Jabłonowską na środku obrony spisywała się na tyle dobrze, że zawodniczki Rolnika pierwszy strzał na bramkę przeciwniczek oddały dopiero w 23 minucie.
Od tego momentu spotkanie się wyrównało, a groźne sytuacje pod bramką rywalek zaczęły stwarzać miejscowe. Obrona przyjezdnych grała blisko linii środkowej boiska, dlatego też biegające w środku pola, Anita Janik i Justyna Siwek, starały się długimi podaniami za plecy obrończyń uruchamiać szybką Kamilę Lewczuk. W 26 minucie po jednym z takich zagrań, Joanny Kałamai, piłkarka gości tak niefortunnie wybijała piłkę, że ta minęła bramkarkę Delfinę Madej, ale przeleciała tuż obok prawego słupka jej bramki. W odpowiedzi, minutę później, jeden z nielicznych błędów w ustawieniu popełniła Jabłonowska. Na szczęście błąd koleżanki naprawiła Anna Strzemecka, która uniemożliwiła Reginie Kaczmarczyk oddanie groźnego uderzenia na bramkę Watychowicz. Była to najgroźniejsza sytuacja gości w pierwszej połowie. Na więcej nie pozwoliły im gospodynie, które coraz pewniej czuły się w obrębie pola karnego Rolnika. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Magdaleny Lachman w polu karnym głogówczanek doszło do zamieszania. Do piłki doskoczyła Natalia Mokrzycka i zdecydowała się na strzał z półwoleja. Madej z największym trudem wyciągnęła piłkę zmierzającą do bramki.
W końcu w 34 minucie piłkarki Rafała Buryty i Przemysława Wróblewskiego dopięły swego - objęły niespodziewane, ale jakże zasłużone prowadzenie. Na prostopadłe podanie z głębi pola zdecydowała się Katarzyna Tarnowska. Do piłki dopadła Kamila Lewczuk i mimo presji ze strony obrończyni Rolnika, w sytuacji sam na sam, pewnym strzałem pokonała Madej. - Jeszcze nie jestem na tyle doświadczona, żeby od razu strzelić na bramkę, dlatego też wolałam dobiec z piłką jak najbliżej pola bramkowego i cieszę się bardzo, że mi się to udało - mówiła po meczu szczęśliwa „Kamikadze”. Jeszcze przed przerwą podopieczne trenera Stanisława Dryi chciały strzelić wyrównująca bramkę. Po rzucie wolnym Magdaleny Łuczak z ok. 30 metrów Watychowicz odbiła piłkę do boku, a mająca przed sobą pustą bramkę Ilona Sotor trafiła piłką w słupek. Gdyby trafiła do siatki, to bramka i tak nie zostałaby uznana - sędzina główna odgwizdała spalonego. Drugie czterdzieści pięć minut nie rozpoczęło się dobrze dla gospodyń. Najskuteczniejsza piłkarka gości Agata Sobkowicz, przy biernej postawie obrony Olimpii, wbiegła z piłką w pole karne i strzałem w długi róg nie dała najmniejszych szans na skuteczną interwencję bardzo dobrze broniącej Watychowicz. Wydawało się, że wicelider pójdzie za ciosem, ale to Olimpia przejęła inicjatywę, której nie oddała już do końca meczu. W 59 minucie mogło być 2:1, gdyby… Karolina Ćwiklińska nie przestała biec do piłki zagranej przez Janik. Spalonego nie było i szansa na strzelenie drugiej bramki została zmarnowana. Chwilę później jeszcze lepszej sytuacji nie wykorzystała Lachman. Prawa pomocniczka Olimpii stanęła oko w oko z Madej, lecz uderzyła ponad bramką. A mogła podać do niepilnowanej i lepiej ustawionej Joanny Tokarskiej... Przewaga Olimpii nie podlegała dyskusji, a akcje odskrzydlające siały popłoch w szererach Rolnika. W 70 minucie na strzał z rzutu wolnego z ok. 30 metrów zdecydowała się Kinga Tomczak. Jej inteligentna podcinka omal nie zaskoczyła bramkarki wicelidera. Piłka o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką. Jeszcze siedem minut później Ćwiklińska przeprowadziła akcję indywidualną: zwodem minęła dwie rywalki, ale na skuteczne uderzenie zabrakło już sił. Końcówka meczu należała do przyjezdnych, które za wszelką cenę chciały wywieźć ze Szczecina trzy punkty, jednakże Watychowicz w bramce spisywała się bez zarzutów i pewnie broniła niezbyt groźne uderzenia. Remis wydaje się być sprawiedliwy, chociaż to szczecinianki stworzyły więcej sytuacji podbramkowych i były bliższe wywalczenia trzech punktów. A jeśli Olimpia wzmocni się jedną lub dwiema doświadczonymi piłkarkami, to za dwa sezonu będziemy mogli oglądać derby Szczecina w ekstralidze.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |
|