Porażka z liderem
Porażka AZS Koszalin 76:84 zakończyło się spotkanie w Sopocie z Treflem. Dzięki temu zwycięstwu gospodarze zapewnili sobie pierwsze miejsce po pierwszej rundzie sezonu regularnego. Akademicy prowadzili po pierwszej połowie 40:37 dzięki skutecznym trafieniom z dystansu. Siedem prób i siedem trafień. Druga część meczu to bardzo dobra gra sopocian, którzy neutralizowali większość atutów przyjezdnych (poza trafieniami za trzy). Podopieczni Andreja Urlepa zagrali bez kontuzjowanych George'a Reese'a oraz J.J. Montgomery'ego. - Widać było brak zawodników, nie mogliśmy wytrzymać tempa gry jakie chcemy przez 40 minut - powiedział dla plk.pl szkoleniowiec gości.
Środkowi obu zespołów jako pierwsi zaczęli zdobywać punkty, najpierw Amerykanin Turek trafił z rzutu wolnego z półdystansu, a następnie Bigus spod kosza, a następnie wykorzystał dwa rzuty wolne. Patrząc na grę podopiecznych Urlepa można było zauważyć, że pomysł na grę jest taki, aby wymuszać faule na wspomnianym powyżej amerykańskim środkowym Trefla. W przypadku nie przygotowania akcji dla mierzącego 215 cm koszalinianina, akademicy próbowali rzutów z dystansu. Okazało się to skuteczne, goście wygrali pierwszą kwartę 24:12. - Koszalin zagrał bardzo dobrą pierwszą kwartę, szanujemy drużynę z Koszalina, mają dobrych zawodników i dobrego trenera, ale jeśli chcemy walczyć o zwycięstwa musimy grać skoncentrowani od początku po obu stronach parkietu - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Karlis Muiznieks, szkoleniowiec sopocian.
W drugiej ćwiartce w czterech minutach zespół z Koszalin zdobył jedynie dwa punktu. Nieskuteczność zespołu grającego w hali przy Fałata 34 wykorzystali gracze Trefla i zmniejszali przewagę. Biało-niebiescy dzięki dwóm trafieniom z dystansu LaMonta McIntosha minimalną przewagę obronili. Pod koniec drugiej odsłony meczu Waczyński trafił i jego zespół zbliżył się na punkt do rywala. - Sopocianie trochę rozluźnieni zaczęli ten mecz, co bardzo dobrze wykorzystaliśmy. Niestety mieliśmy słaby moment w drugiej kwarcie, kiedy nie mogliśmy trafić i rywale odrobili straty - ocenił Andrej Urlep. Marcin Dutkiewicz jednak po podaniu Milicicia ustalił rezultat pierwszej połowy na 40:37 dla AZS. Sopocianie nie potrafili odrobić straty, nie do zatrzymania był Bigus. Po jego zejściu i powrocie Callistusa Eziukwu, przewaga koszalińskiej ekipy wzrosła (sześć punktów Łączyńskiego). Po siedmiu minutach gry w trzeciej ćwiartce i akcji Waczyńskiego Trefl wyszedł po raz pierwszy na prowadzenie i nie oddał go do końca przedostatniej odsłony sobotniego pojedynku (61:58). Trzy punkty Jarmakowicza pozwoliły odrobuć minimalną stratę. Sopocianie dzięki celnym rzutom powrócili na prowadzenie. - Poza pierwszą kwartą graliśmy lepiej w obronie i ataku, ale i tak mieliśmy bardzo wyrównany mecz i dopiero w samej końcówce udało nam się zapewnić zwycięstwo - dodał trener Karlis Muiznieks. Na trafienie kapitana przyjezdnych, Milicicia skutecznie odpowiadali Wiśniewski i Koszarek, dzięki czemu gospodarze zwyciężyli 84:76. - W drugiej połowie toczył się wyrównany mecz. My niestety w końcówce przegraliśmy przez to, że nie zastawiliśmy dobrze przy rzutach wolnych, a rywale zdobyli decydujące punkty - zakończył Andrej Urlep.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/plk.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|