Pogrom w Gryfinie
Na ćwierćfinale zakończyła się tegoroczna przygoda goleniowskiej Iny w Pucharze Polski na szczeblu województwa zachodniopomorskiego, region szczeciński. W środowe popołudnie, prowadzeni tego dnia wyjątkowo przez Mariusza Kurasa, biało-zieloni ulegli Energetykowi Gryfino 0:6, choć jedna z bramek padła po sporym błędzie sędziego prowadzącego zawody. Początek spotkania nie zapowiadał takiego obrotu sprawy, podrażniona dwoma ligowymi porażkami Ina Goleniów rozpoczęła mecz szybko i od razu zaatakowała bramkę rywali, strzeżoną przez Łukasza Kupczanko. Energetyk jednak, jak przystało na lidera czwartoligowych rozgrywek, nie miał większych problemów z powstrzymaniem goleniowian i z czasem coraz bardziej zagrażał bramce strzeżonej przez Pawła Sobolewskiego.
Na pierwszą bramkę kibice zgromadzeni na trybunach boiska ze sztuczną nawierzchnią w Gryfinie czekać musieli do 28 minuty. Wtedy to Bartosz Barandowski otrzymał świetne podanie od kolegi z zespołu i po minięciu bramkarza Iny umieścił piłkę w siatce po raz pierwszy. Dziesięć minut później było już 2:0, po wrzucie piłki z prawej strony, najwyżej w polu karnym wyskoczył Kamil Kutasiewicz i podwyższył prowadzenie gospodarzy.
Choć po pierwszych 45 minutach Ina Goleniów przegrywała dwoma bramkami, nie miała zamiaru się poddawać. Dużo świeżości w ataku goleniowian wniósł powracający do składu po dłuższej przerwie Piotr Michalski. Coraz większe zaangażowanie w akcje ofensywne, spowodowało, że Energetyk mógł szukać swojej szansy w szybkich kontratakach. W przeciągu czterech minut dwie takie akcje spowodowały podwojenie wyniku z pierwszej połowy. Najpierw sytuację sam na sam wykorzystał Barandowski, strzelając swoją drugą bramkę, a chwilę później lecącą wzdłuż bramki piłkę, niefortunnie wybijał Damian Kosior i ta po raz czwarty wpadła do siatki. Ostatnie dwie bramki dla Energetyka Gryfino padły po rzutach karnych. O ile pierwszy z nich, po zatrzymaniu przez Damiana Kosiora piłki ręką w polu karnym (za co otrzymał czerwoną kartkę) i wykorzystany przez Paulinusa Igbokwe, wielkich emocji nie wywołał, to drugi podyktowany przez sędziego można bez dłuższego namysłu nazwać pomyłką. W czasie kolejnej akcji Energetyka piłkę brzuchem odbił Mariusz Hawrot, jednak sędzia, ku zdziwieniu zarówno graczy Iny, jak i gospodarzy, dopatrzył się… zagrania ręką. Sytuację wykorzystał Łukasz Kosakiewicz, a rzekomy winowajca ukarany został dwoma żółtymi kartkami za dyskusję, przez co Ina Goleniów mecz kończyła w dziewiątkę.
�r�d�o: www.mksina.com
relacjďż˝ dodaďż˝: WpV |
|