Porażka w pierwszym spotkaniu
Pogoń przystępowała do spotkania z Lechem bez swojego najskuteczniejszego zawodnika Łukasza Zwolińskiego, ale już w pojedynku z Jagiellonią Białystok musiała radzić sobie bez niego. Mecz pierwotnie miał rozpocząć się o godzinie 17, ale opóźnił się o pół godziny. Było to efektem ulewy, która przeszła nad Gdynią. Spotkanie przeniesiono też z naturalnej nawierzchni na sztuczną (mecz odbył się na narodowym stadionie rugby). Pierwsze minuty należały do Pogoni, która przeprowadziła kilka szybkich akcji lewą stroną. Bardzo aktywny był Rafał Gutowski, który dużo biegał i starał się dośrodkowywać w pole karne. Długie podania otrzymywał też Norbert Neumann, ale był z przodu osamotniony i niewiele mógł zdziałać. Poznanianie szybko otrząsnęli się i potrzebowali zaledwie kilku minut, żeby narzucić Pogoni swój styl gry. Trzeba przyznać, że Lech grał bardzo agresywnie z przodu - atakując przechodził z ustawienia 4-5-1 na 4-3-3, a dodatkowo w każdą akcję ofensywną włączali się boczni obrońcy.
To sprawiło, że po 30 minutach gry prowadził 2:0. Oba gole Lechici zdobyli po pięknych strzałach z dystansu. Najpierw trafił Paweł Baraniak, a pięć minut później z jeszcze dalszej odległości przy słupku uderzył Dominik Chromiński. Portowcy próbowali się odgryzać, ale niestety rywal nie pozwalał im na wiele. W dodatku boisko z powodu kontuzji opuścić musiał podstawowy stoper Damian Karczmarski. Chwilę po zmianie Lech zdobył kolejnego gola. Po dośrodkowaniu w pole karne źle interweniował Krystian Rudnicki, który łapał piłkę w ten sposób, że ta wpadła do bramki. Tuż przed przerwą w polu karnym Pogoni faulowany był zdobywca pierwszego gola i ekstraklasowy sędzia Adam Lyczmański wskazał na jedenastkę. Rzut karny pewnie wykorzystał Tomasz Kędziora i na przerwę piłkarze z Wielkopolski schodzli z czterobramkową przewagą.
Także druga połowa zaczęła się dla Pogoni źle. W 56 minucie Lech przeprowadził bardzo składną akcję, w której wymienił kilka szybkich podań. Akcję kończyło dośrodkowanie w pole karne, które próbował wybić Maciej Wyganowski. Został jednak popchnięty, wpadł na piłkę i wbił ją do własnej bramki. Po kolejnych zmianach trenerzy przesunęli z obrony do pomocy Sebastiana Rudola. Wtedy gra Pogoni zaczęła wyglądać dużo lepiej. To Portowcy częściej byli przy piłce i atakowali, ale trudno się temu dziwić - Lech wysoko prowadził i myślami mógł być już trochę przy następnym spotkaniu. 10 minut przed końcem w polu karnym faulowany był Adam Porzeziński a 'wapno' skutecznie wykorzystał najmłodszy na boisku Dawid Kort. Chwilę później pokaz indywidualnych umiejętności zaprezentował Mateusz Lewandowski. Pomocnik ograł z łatwością obrońcę Lecha i wystawił piłkę Bartoszowi Sasinowi, który zdobył gola i ustalił wynik na 5:2. W piątek zespół Kazimierza Bieli i Macieja Mateńki zagra z Zagłębiem Lubin. Szczecinianie wciąż mają duże szanse na medal i wciąż liczą się w walce o złoto. Wszystko jest w ich nogach, muszą wygrać pozostałe dwa spotkania.
�r�d�o: pogonszczecin.pl/Krzysztof Ufland
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|