Medyk z Pucharem, rozmowa z Anią Szymańską
Piłkarki Medyka Konin zdobyły Puchar Polski w piłce nożnej pań. Podopieczne Romana Jaszczaka do przerwy przegrywały 0:1. W drugiej połowie były szkoleniowiec Reprezentacji Polski wyciągnął jednak swojego 'asa z rękawa' nastoletnią Ewę Pajor, która po profesorsku rozprawiła się ze starszymi i bardziej utytułowanymi rywalkami, zdobywając dwie bramki, ostatnią tuż przed gwizdkiem kończącym spotkanie. I choć zabrakło w nim zespołu z Zachodniopomorskiego. W finale zagrały dobrze znane z naszego podwórka, w zespole Medyka: wychowanka Promienia Mosty - Aleksandra Sikora, wychowanka Romy Szczecin - Anna Szymańska oraz grająca jeszcze niedawno w Pogoni Women - Patrycja Balcerzak. Po stronie Unii zobaczyliśmy wychowankę Victorii Sianów - Natalię Chudzik, którą z trybun dopingował trener sianowianek Jędrzej Bielecki a na ławce rezerwowych siedziała Daria Kasperska. Przy okazji zapytaliśmy Anię Szymańską o to co u niej słychać.
Niedzielne spotkanie Unia - Medyk było godne finału Pucharu Polski?
- Myślę, że z przebiegu całego spotkania oba zespoły pokazały się bardzo dobrze. Tempo meczu było również dynamiczne i ciekawe dla oka, a przede wszystkim dla kibiców, którzy w bardzo licznej grupie przybyli na stadion Warty Poznań, a przyjeżdżali z całej Polski. Mam nadzieję, że tym meczem zachęcimy do jeszcze większego kibicowania piłce kobiecej i udowodniłyśmy, że nasza gra stoi na bardzo dobrym poziomie. To był Twój szósty finał Pucharu Polski, trzy razy grałaś w nim w zespole Pogoni i trzy razy w Medyku. Który z tych finałów najbardziej utkwi Ci w pamięci? - Najbardziej w głowie zostanie mi mój pierwszy Finał, tam w Kutnie także wygrałyśmy z Medykiem. Wówczas również drużyną przeciwną była Unia Racibórz, tamten mecz jak i ten niedzielny dostarczył tylu emocji, że czasem serce Ci tak wali i czekasz tylko na przebieg wydarzeń aby Twój zespół wygrał. Niedzielny mecz był dla mnie czymś wyjątkowym sprawił mi radość i to, że mogłam poczuć się jak w pierwszym moim Finale. Kiedy Ewa strzeliła pierwszą bramkę na 1:1 to łzy same leciały mi z oczu... Za Tobą ciężki sezon, były kłopoty ze zdrowiem, ale szczęśliwie powróciłaś między słupki. Jak go podsumujesz? - Powiem szczerze, że na wstępnie chciałam podziękować Medykowi Konin za wsparcie, które otrzymałam kiedy dopadały mnie drobne urazy i nie grałam w meczach. Szybko postawiono mnie na nogi, dziękuję także lekarzom, którzy mi pomagali. Uważam, że ten sezon był dla mnie bardzo udany. W rundzie rewanżowej wpuściłam tylko jedną bramkę w meczu z AZS-em Wrocław. Na początku tamtej rundy, pod moją nieobecność w bramce świetne mecze rozgrywała młoda i utalentowana Agnieszka Gizler. Łącznie Medyk Konin stracił tylko 7 bramek, to najniższy wynik w Ekstralidze. To teraz czas na zasłużone wakacje? - Jak na razie przyjechałam do Szczecina, mojego rodzinnego miasta i czeka mnie dużo nauki na uczelni, bo w tym roku chciałabym skończyć pierwszy etap a od października zacząć studia magisterskie. Wakacji więc na pewno nie będę miała takich jakie bym chciała. Kiedy rozpoczynacie okres przygotowawczy, no i czy zostajesz w Medyku? Klub zaproponował mi przedłużenie kontraktu i na dniach na pewno będziemy rozmawiać. W Koninie podoba mi się, jest dużo perspektyw jeśli chodzi nawet o trenowanie. Trenuję bramkarki a także prowadzę zajęcia z dziećmi. Cieszę się, bo kiedy widzę ile serduszka wkładają w treningi i ćwiczenia to jest dla mnie motywacją aby zapewniać im coraz lepsze warunki szkoleniowe. Agnieszka Gizler, która zaczynała ze mną pracować na początku na pewno miała mnie dość, bo starałam się z niej wykrzesać potencjał, który w niej drzemie i na ten początek Aga dawała z siebie jak najwięcej a później przyszły efekty same... Dziś Agnieszka jest Mistrzem Polski do lat 19. Tęsknisz trochę za Szczecinem? Nie szkoda Ci tego co się stało z Pogonią Women, klubem który budowali Twoi rodzice i rodzice Twoich koleżanek? - Jasne, że tęsknie za Szczecinem. Tu stawiałam swoje pierwsze kroki z piłką. I dziękuje Bogu, że zauważył mnie mój pierwszy trener Roman Lukstated, który zaproponował mi grę w Romie Szczecin i odkrył taki talent. Wiele również zasług miał mój Tata, który od zawsze był ze mną, który w tych najgorszych chwilach potrafił podejść, przytulić i powiedzieć Ania nie poddawaj się, jestem z Tobą. Jakoś nie tęsknie za ostatnim okresem gry w Pogoni. Ewentualnie jest mi przykro, że klub i drużyna, która miała w sobie ogromny potencjał i mogła bardzo wiele osiągnąć została zniszczona.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|