Mecz serii
O tym, że siatkówka kobiet bywa wypełniona spotkaniami, w których zespoły zdobywają punkty seriami wiemy doskonale. Po raz kolejny dał temu dowód przebieg dzisiejszego meczu w Policach.
Takich też kolei losów spotkania Chemika z Legionovią spodziewaliśmy się dziś, oczywiście z korzyścią dla tych pierwszych. Policzanki wyszły na pierwszy set w swoim podstawowym zestawieniu i niemal od początku narzuciły swoje tempo gry. Niemal, bo do stanu 4:4 gra była dość szarpana. Kto jednak jak nie Małgorzata Glinka-Mogentale dała sygnał do przykręcenia śruby, jak przystało na lidera. Najpierw więc miejscowe wyrównały, a później konsekwentnie budowały przewagę w dużej mierze za sprawą skutecznej Anny Werblińskiej czy Any Bjelicy. Blok, pod wodzą Katarzyny Gajgał-Anioł, także pracował jak należy, co w konsekwencji doprowadziło do szybkiej wygranej do 13. W drugiej odsłonie mieliśmy niespodziankę.
Był nią nieoczekiwany odwrót ról w meczu. Stroną dominującą i punktującą raz za razem stały się zawodniczki z Legionowa. Być może to zasługa zmian, jakich dokonał w przerwie szkoleniowiec gości. Korekty na rozegraniu i w przyjęciu bardzo szybko dały efekt w postaci wyjścia na prowadzenie 6:2! Zdecydowanie lepiej w ataku poczynała sobie również Berenika Tomsia (wcześniej znana pod nazwiskiem Okuniewska) czy też Tamara Rakić. Miejscowe jeszcze doścignęły rywalki na 7:7, ale później znów zbyt duże rozluźnienie wdarło się w ich poczynania. Zmiany nie dały oczekiwanych rezultatów, bo po serii skutecznych akcji gości Legionovia wyszła na prowadzenie 16:10. Wydawało się, że Chemik jest w stanie to odrobić, ale najwyraźniej nie chciał się wzbijać na wyżyny mając przed sobą kolejne sety do wygrania. Wejście na boisko Lucie Muhlsteinovej też niewiele zmieniło, ale głównie z winy koleżanek, które mocno przeganiały po boisku swoją rozgrywającą. Skończyło się na wyniku 21:25 i rozbudzonych nadziejach po stronie gości, tym bardziej, że sama ich gra jak i przeszło 40% skuteczność mogła się podobać.
Następne odsłony meczu nie były już jednak zaskakujące. Szybko wszystko wróciło do normy, też za sprawą powrotu Chemika do właściwej gry na siatce i to zarówno blokiem, jak i w sytuacyjnych akcjach. W tych brylowały chociażby Gajgał-Anioł czy Glinka-Mogentale. Policzanki wzięły się ostro do pracy również na zagrywce, a zatem zaczęły zdobywać punkty seriami... długimi seriami. W czwartej partii rekord meczu wyśrubowała Katarzyna Mróz, która właśnie z pola zagrywki zdobyła 11 punktów z rzędu. Po wyświetleniu wyniku 12:1 wiele stało się jasne. Przyjezdne co prawda jeszcze spróbowały swoich sił i kilkoma skutecznymi akcjami dość szybko zdobyły 6 punktów, ale od stanu 14:7 niewiele miały do powiedzenia. W drugiej części czwartego seta wyglądały nawet tak, jakby chciały wywiesić białą flagę i pogodzone z porażką zejść z parkietu. Mimo kiepskich wyników w przegranych setach (do 13, 14 i 13) Legionovia nie tak zupełnie bez niczego udaje się w podróż powrotną. W końcu urwała liderowi partię. Marne to jednak pocieszenie w świetle ogólnej oceny występów tego zespołu w obecnym sezonie. MVP meczu została Anna Werblińska i bynajmniej nie za największą ilość zdobytych punktów - 11 (więcej zdobyła Gajgał-Anioł i Glinka-Mogentale), ale za widowiskowość z jakiej zresztą znana jest kapitan Chemika. Chemik powiększył przewagę nad drugą ekipą do 6 punktów, ale jutro sytuacja w ścisłej czołówce może powrócić do stanu sprzed obecnej kolejki, jeśli Impel Wrocław sięgnie po trzy oczka w starciu z Aluprofem w jego hali.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|