Jak dobrze pamiętamy, ostatni mecz Portowców z Legionistami obfitował w emocje. Podobnie powinno być w środowy wieczór, bowiem i jedni i drudzy mają o co walczyć. Szczecinianie nie są jeszcze pewni miejsca w grupie mistrzowskiej, Legia nie przystępuje do meczu jako mistrz sezonu zasadniczego. W głowach Wojskowych będzie już także na pewno finał Pucharu Polski.

Minimum punkt w Warszawie da Portowcom awans do grupy mistrzowskiej. W wypadku porażki, szczecinianie muszą liczyć na potknięcia Lechii, Górnika oraz Podbeskidzia. Istnieje jeszcze taki wariant, który wykluczy Pogoń z walki o podium - wymienione trio wygra swoje mecz, a Portowcy polegną w stolicy. Sprawa jest jednak prosta, nie można oglądać się na innych, tylko zagrać o pełną pulę.

Wojskowi nie są tak straszni, na jakich malowano ich jeszcze choćby jesienią. Oczywiście, warszawski klub dysponuje najprawdopodobniej najlepszą kadrą w lidze czy dominuje w niej finansowo. Jak się jednak okazuje, Legia nie zdominowała rozgrywek, choć miała ku temu wszystkie atuty. Konto aktualnego mistrza Polski zasiliło już osiem porażek. W tym sezonie ze stolicy z kompletem punktów wyjechały Jagiellonia Białystok oraz GKS Bełchatów. W ostatniej kolejce Wojskowi tylko zremisowali z walczącym o utrzymanie Ruchem Chorzów.

Legia krwawi po odejściu Miroslava Radovicia i na nic zdało się rotowanie składem. Nowym liderem miał zostać Ondrej Duda. Młody Słowak owszem błyszczy w naszej lidze, ale nie dał drużynie jeszcze tyle co Serb, co więcej w meczu z Pogonią będzie jeszcze pauzował za czerwoną kartkę. W najbliższą sobotę Wojskowi zagrają w finale Pucharu Polski z Lechem Poznań, trudno jednak przypuszczać, że Henning Berg w środę pośle do boju mocno rezerwowy skład.

Pod wodzą Czesława Michniewicza Portowcy odżyli i na pewno nie można skreślać ich przed meczem z Wojskowymi. Piłkarze mogą mieć jednak niedosyt, bo spokój byłby większy, gdyby choćby w bezbarwnej potyczce z Górnikiem Łęczna (0:1) byli w stanie ugrać oczko.

ďż˝rďż˝dďż˝o: własne