I to ile proszę państwa! I to ile!
Dokładnie tyle samo ile przyjął w żuchwę Curtis James Jackson, szerzej znany 50 cent, czyli dziewięć. Jednak najwspanialsza wiadomość jest przeznaczona dla kibiców Victorii, ponieważ aż siedem trafiło na konto ich drużyny. Mimo wyniku, trzeba przyznać, że ogólnie mecz był wyrównany, jednak zanim przejdziemy do opisu wydarzeń z niedzielnego spotkania, słowa uznania dla kolejnego 'bramkarza' Victoria 95 Przecław. Jeden Kacper nie dojechał, to między słupkami stanął jego imiennik - Kacper Kawala. Wiemy, że wszystko począwszy od wzrostu po doświadczenie dobitnie mówi, że bramkarzem nie jest, ale w trudnym momencie dla drużyny pokazał silny charakter i pewność siebie. To się chwali, to buduje charakter drużyny! No ale dosyć tych umizgów! Pierwsza bramka padła dość szybko, a jej strzelcem ostatnio przeżywający drugą młodość - Paweł Tomczak. I gdy wydawało się, że mimo prowadzenia 1-0 powinniśmy iść za ciosem to spotkanie... się wyrównało, długo walka toczyła się w środku pola, po czym drużyna z Mierzyna wrzuciła piłkę za obrońców Victorii i sytuację sam na sam wykorzystał napastnik Mierzynianki. I gdy wydawało się tym razem, że morale podupadną, że znowu Przecławianie spuszczą głowy w dół, w końcu coś zaskoczyło i drużyna z Mierzyna została wypunktowana 1-4 w kilkanaście minut. Paweł Tomczak, człowiek pozbawiony więzadeł krzyżowych w kolanach ustrzelił hat-tricka (panie Moder, można i bez więzadeł!) a jedną bramkę dorzucił Sebastian Piz. Ten ostatni pokazał mnóstwo dobrej jakości posyłając 30-40 metrowe piłki na nos. Ewidentnie ktoś tu podglądał Davida Beckhama w swoim prime-time! Nie minęło wiele czasu, a Sebastian dorzucił kolejną bramkę i na tablicy wyników było już 1-5. Po przerwie zespół przyjezdnych pokazał klasyczną Victorię, czyli skoro wygrywamy do przerwy, to w zasadzie mecz już się skończył, a co za tym idzie, rywale strzelili drugą bramkę. Bramka co prawda z serii 'Ekstraklasa po godzinach', czyli kiks obrońcy, piłka trafia do drugiego, ten mu wtóruje kolejnym kiksem, piłka leci w stronę bramkarza Victorii, a ten piłki nie łapie i rywal wciska piłkę do siatki z kilku metrów. Trzeba było tam być, to też by to państwa rozbawiło. W każdym razie 2-5 to niebezpieczny wynik, tak więc zrobiło się nerwowo, sporo błędów pojawiło się w szeregach biało-niebieskich, jednak w samej końcówce po faulu w polu karnym, sędzia pokazał czerwo zawodnikowi Mierzynianki, a wapno na bramkę zamienił Eric Cant.. to znaczy Łukasz Kantorski. Bramkę na zakończenie po indywidualnym rajdzie strzelił grający trener Adrian Gellera i mecz zatrzymał się na wyniku 7-2. Było trochę krzyków, trochę kontrowersji, ale mecz napakowany bramkami więc nie ma w zasadzie do czego się przyczepić.
źródło: własne
|
|